Historie Kryminalne - blog kryminalny (+ filmy)
  • Historie Kryminalne
  • Kontakt
  • regulamin konkursu
  • Historie Kryminalne
  • Kontakt
  • regulamin konkursu

Tragedia rodziny Whitaker (Historie Kryminalne #20)

11/29/2019

0 Comments

 
Ciekawe sprawy kryminalne rodzina Whitaker
10 grudnia 2003 roku. Dzień, który na zawsze zburzył szczęście kochającej się rodziny. Osoby znające Whitakerów opisywały ich jako rodzinę wręcz idealną. Mieszkali oni pod Houston w Teksasie, w miejscowości o dość ironicznej w tym przypadku nazwie- Sugar Land. Rodzina była zamożna, zamieszkiwała spory, aczkolwiek przytulny dom, który w ciągu dnia często zapełniał się gośćmi. Majątek rodziny oceniano na około 1,5 mln $. Głowa rodziny- Kent Whitaker- był audytorem w firmie budowlanej. Żona Kenta- Patricia- była emerytowaną nauczycielką, która przeszła na wcześniejszą emeryturę, aby móc zająć się dziećmi. Z relacji osób, które ją znały, w czasach gdy pracowała dała się poznać jako osoba bardzo zaangażowana w nauczanie, z życzliwym podejściem do uczniów. Whitakerowie mieli dwóch synów, którzy w momencie tych tragicznych wydarzeń byli już pełnoletni.  19- letni Kevin niedawno rozpoczął studia na Uniwersytecie T&A niedaleko Houston. 24- letni Thomas Bartlett, na którego wszyscy mówili Bart, kończył właśnie studia na Uniwersytecie Stanowym w Huntsville. Jak już wspominałam, Whitakerowie byli dość zamożni. Rodzice mieli w zwyczaju rozpieszczać swoje dzieci poprzez kupowanie im dość drogich przedmiotów. Przykładowo- gdy starszy syn Bart rozpoczął studia, rodzice kupili mu mieszkanie nad jeziorem w miejscowości Willis, znajdującej się niedaleko uniwersytetu. Otrzymał też kilka samochodów, aby nie mieć problemu z dojazdem na uczelnię czy do rodzinnego domu. Prezentem z okazji zakończenia studiów przez Barta był z kolei Rolex warty około 4000 tys $. Prezent ten Bart otrzymał na kilka godzin przez tragedią. Mimo że rodzice wydawali sporo pieniędzy na dzieci, wydaje się, że w przypadku tej rodziny nie miało to zastąpić uwagi poświęcanej synom przez rodziców. Cała rodzina miała ze sobą bardzo dobry kontakt, a gdy Bart i Kevin przyjeżdżali do rodzinnego domu, starali się spędzać z rodzicami jak najwięcej czasu, często w aktywny sposób, np. podczas wspólnych wycieczek rowerowych. Bracia spędzali też dużo czasu ze sobą i swoimi znajomymi, dobrze się razem bawiąc.  
      
10 grudnia 2003 roku był dniem, w którym Bart wraz z rodziną mieli świętować fakt, że udało mu się zdać ostatnie studenckie egzaminy, co w praktyce oznaczało, że już wkrótce stanie się absolwentem Uniwersytetu Stanowego. Z tej okazji cała rodzina wybrała się na uroczystą kolację do wykwintnej restauracji Pappadeaux w pobliżu Sugar Land. W jej trakcie rodzice wręczyli synowi prezent- ekskluzywny zegarek, mający być podziękowaniem za wysiłek włożony w lata nauki. Po kolacji cała rodzina udała się do domu, aby kontynuować świętowanie w domowym zaciszu. Po zaparkowaniu na podjeździe, rodzice oraz ich młodszy syn Kevin od razu udali się w kierunku wejścia. Bart powiedział rodzinie, że zaraz do nich dołączy. Chciał jeszcze chwilę zostać na zewnątrz, aby swobodnie porozmawiać przez telefon ze swoją dziewczyną. Ponieważ telefon został w samochodzie, Bart skierował się w kierunku auta. W tym momencie usłyszał krzyki najbliższych i odgłos wystrzałów z pistoletu. Natychmiast pobiegł w kierunku drzwi wejściowych. Widok, który zastał mroził krew w żyłach. Na ganku przed domem w kałuży krwi leżeli rodzice Barta. Jeszcze żyli, ale utrata znacznej ilości krwi spowodowała, że byli półprzytomni. W domu tuż za otwartymi drzwiami wejściowymi leżał jego brat, wydający z siebie ostatnie tchnienie. Oczywiste było, że ktoś właśnie postrzelił wszystkich członków jego rodziny. Napastnik nadal był w domu. Bart rzucił się w kierunku zamaskowanego mężczyzny, próbując wyszarpnąć mu broń. W trakcie szamotaniny mężczyzna postrzelił go w lewe ramię. Rana nie była jednak poważna. Po chwili napastnik uciekł tylnymi drzwiami porzucając broń i wsiadając do samochodu kierowanego przez swojego wspólnika. Bart natychmiast zadzwonił pod 911 informując o całym zdarzeniu i prosząc o pomoc. W tym czasie sąsiedzi Whitakerów- Cliff i Darlene Stanley- oglądali w swoim salonie program telewizyjny. W pewnym momencie do salonu wszedł ich syn- Brandon- pytając czy oglądają jakiś film akcji. Usłyszał bowiem odgłosy strzałów oraz ludzkie krzyki. Gdy cała trójka zdała sobie sprawę z tego, że odgłosy nie pochodziły z telewizji, mężczyźni rzucili się przed dom, aby sprawdzić co się dzieje. Cliff od razu zauważył Kenta leżącego przed swoim gankiem w nienaturalnej pozycji. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł, że jego sąsiad silnie krwawi z rany w okolicach lewego ramienia. Cliff nakazał synowi, aby wracał do domu i zadzwonił pod 911. Następnie próbował dowiedzieć się od sąsiada co się stało, jednak ten powtarzał jedynie cały czas, że krwawi i że potrzebuje pomocy. Cliff zdjął z siebie koszulę, którą starał się zatamować krwawienie. Po chwili zorientował się, że leżąca nieopodal Patricia wydaje się być w dużo gorszym stanie niż jej mąż. Kobieta leżała skulona na werandzie, w pobliżu niewielkiego stopnia prowadzącego do domu. Cliff podszedł do niej pytając „Co się stało?” Patricia ostatkiem sił odpowiedziała, że ktoś do nich strzelał. Ostrzegła też sąsiada, że napastnik może nadal być w pobliżu. Po chwili całkowicie straciła przytomność. Cliff wszedł do domu zupełnie nie zastanawiając się nad tym, że sam może stać się ofiarą. Zdał sobie jednak sprawę, że w domu powinni być też synowie Whitakerów i odruchowo rzucił się im na pomoc. Po przekroczeniu progu domu zauważył chłopaka leżącego na podłodze twarzą do dołu. Nie był pewny, czy widzi Barta czy Kevina. Wiedział jedynie, że właśnie jest świadkiem tego, jak człowiek ten kona. Wrócił więc do Kenta zdając sobie sprawę, że jest on jedyną osobą, której może w tym momencie realnie pomóc.  Przytomny jeszcze Kent prosił sąsiada, aby uciekał, sprawca mógł nadal być w domu i stanowił zagrożenie dla wszystkich przebywających w pobliżu. Cliff zdecydował się więc pobiec po swoją własną broń. Wpadł do domu, wyjął ją ze schowka, ale gdy ją nabijał, żona Cliffa stwierdziła, że jeśli wróci na miejsce strzelaniny z bronią w ręku, może zostać przez policję uznany za sprawcę zdarzenia i zastrzelony.  Cliff przyznał jej rację. Nie mogąc jednak siedzieć bezczynnie, zdecydował się wrócić bez broni pod dom Whitakerów by pomóc Kentowi zatamować krwawienie. Po kilku chwilach na miejsce zdarzenia dotarła policja i służby ratunkowe. Dla najmłodszego Kevina nie było już jednak ratunku. Ciężko ranną Patricię przetransportowano do szpitala transportem lotniczym, jednak nie udało się uratować jej życia. Kent pomimo dużej utraty krwi przeżył atak. Bart był tylko lekko ranny.  
   Policja rozpoczęła śledztwo mające ustalić kto i dlaczego zabił 2 osoby a kolejne 2 ranił, prawdopodobnie również z zamiarem zabójstwa. Pierwsze skojarzenie przywodziło na myśl motyw rabunkowy. Dzielnica, w której mieszkali Whitakerowie należała do zamożnych a ich dom mógł być łakomym kąskiem dla złodziei. Po przeszukaniu posiadłości okazało się jednak, że nie zginęło nic wartościowego.  Szafki i szuflady zostały pootwierane, ale nie wyglądało na to, by były intensywnie przeszukiwane przez kogoś, kto miałby nadzieje na znalezienie w nich czegoś cennego.  Wyglądało to tak, jakby ktoś pootwierał je tylko po to, by zainscenizować próbę kradzieży.  Broń, której użył napastnik należała do Kenta Whitakera, który na co dzień przechowywał ją w specjalnym sejfie. Sejf został otwarty prawdopodobnie przy pomocy łomu. Znajdował się on jednak w odległym od wejścia miejscu, ktoś kto nie znałby wcześniej jego położenia, miałby problem z jego odnalezieniem.   Przesłuchania ocalałych nie ułatwiły rozwiązania sprawy. Bart, który był po ataku w najlepszym stanie i można go było bez problemu przesłuchać, pomimo, że starł się bezpośrednio z napastnikiem, nie był w stanie podać praktycznie żadnych szczegółów jego wyglądu.  Nie był nawet pewny czy mężczyzna był biały czy czarny. Kent z kolei pamiętał tylko, że mężczyzna był zamaskowany, a gdy zaczął strzelać do Kevina, Kent był przekonany, że to jakiś kolega syna robi sobie żarty strzelając z pistoletu do paintballa. Śledczy odnosili wrażenie, że napastnik pojawił się w domu Whitakerów w jednym, konkretnym celu. Aby ich zabić. Jeśli chodziłoby jedynie o rabunek, nie miałby powodu, aby strzelać do wszystkich członków rodziny, którzy przecież w żaden sposób nie chcieli przeszkodzić mu w uciecze ani też nie mogli by go rozpoznać, skoro był zamaskowany.  Ponieważ motyw rabunkowy był wątpliwy zaczęto szukać innego motywu i przyglądać się bliżej życiu rodziny. Szybko odkryto sekrety jednego z jej członków.  
​    Okazało się, że świętowane tak hucznie zakończenie studiów Barta było jedną wielką fikcją. Mężczyzna już około 3 lata wcześniej przestał chodzić na zajęcia. Przed rodziną odgrywał za to rolę sumiennego studenta, jednak teatr ten miał wkrótce się zakończyć. Zbliżał się czas oficjalnego wręczenia dyplomów, a Bart wiedział, że nie będzie w stanie dalej oszukiwać rodziców. Czy jednak mógł to być powód do zabicia kochającego ojca, matki i brata? Okazało się, że w przypadku Barta mogło tak być. Chłopak w przeszłości sprawiał problemy wychowawcze i miał spore kłopoty z nauką. Został wyrzucony z liceum z powodu włamań, których dopuścił się razem z kolegami. Po tym incydencie zdiagnozowano u niego zaburzenia urojeniowe. Dodatkowym motywem mógł być fakt, że Bart po śmierci rodziców i brata nie tylko otrzymałby w spadku cały majątek rodziny, ale również pieniądze z polisy ubezpieczeniowej ojca. Niestety przypuszczenia śledczych zaczęły się potwierdzać. Gdy okolicę obiegły informacje o popełnionej zbrodni, na policję zgłosił się Adam Hipp , kolega Barta z liceum. Twierdził on, że w roku 2001 Bart namawiał go, aby ten zamordował jego rodzinę. Nakreślił mu plan, który pokrywał się idealnie z wydarzeniami z 10 grudnia, łącznie z postrzeleniem Barta w ramię, które miało odwrócić od niego podejrzenia policji. Co ciekawe, doszukano się informacji, że ówczesna dziewczyna Barta poinformowała o całym planie policję, nie zdradzając jednak szczegółów. Policjanci nie mając wtedy żadnych dowodów nie aresztowali Barta, poinformowali jednak o tym fakcie jego rodziców, którzy początkowo nie dali wiary tym informacjom. Gdy zapytali syna o całą sprawę, ten stwierdził, że to był tylko żart. Że się wygłupiał i że przecież nigdy nie zleciłby ich zabójstwa. Takie tłumaczenie wystarczyło Patricii i Kentowi.  Po zeznaniach Adama pojawiły się podejrzenia, że to właśnie on może być sprawcą morderstw. Po sprawdzeniu jego alibi okazało się jednak, że nie ma takiej możliwości. Postanowiono więc bliżej przyjrzeć się dwóm najlepszym przyjaciołom Barta- Chrisowi i Stevenowi. Poproszono ich o tzw. “próbki zapachu”, które przedstawiono psom policyjnym przed przeszukaniem z ich udziałem posiadłości Whitakerów. Psy wykryły zapach w pootwieranych w trakcie włamania szufladach. Gdy śledczy przesłuchali mężczyzn, jeden z nich nie wytrzymał presji i przyznał się do uczestnictwa w zbrodni. Steven Champagne opowiedział policji jak Bart namówił ich do zabicia rodziny obiecując podzielenie się z nimi pieniędzmi z polisy ubezpieczeniowej ojca. Wskazał im miejsce, w którym jego ojciec przechowywał broń oraz poinstruował, aby upozorowali włamanie a jego samego postrzelili niegroźnie w ramię. Gdy rodzina Whitakerów była w restauracji, Bart zadzwonił do kolegów informując ich, że niedługo będą wracać do domu. Dzięki temu mieli oni czas, aby się przygotować. Śmiertelne strzały miał oddać Chris Brashear, Steven twierdził, że był jedynie kierowcą i pomógł Chrisowi uciec z miejsca zbrodni. Chłopak wskazał policji miejsce, w którym wspólnie z Chrisem ukryli dowody- w okolicach mostu nad jeziorem Conroe umieścili worek zawierający łom, którym włamali się do sejfu, dwa telefony komórkowe służące do porozumiewania się z Bartem oraz amunicję pasującą do broni należącej do Kenta. Po tych zeznaniach oskarżono mężczyzn o zabójstwo Patricii i Kevina. Zdecydowano też o aresztowaniu Barta, okazało się jednak, że nie było to takie proste. Mężczyzna przeczuwając, że prawdopodobnie jego udział w całym zdarzeniu niedługo wyjdzie na jaw, postanowił zbiec do Meksyku.  
    
Gdy policja poinformowała ojca Barta o swoich ustaleniach, ten początkowo nie mógł dać im wiary. Postawiony jednak przed faktami musiał dopuścić do siebie myśl, że jego żona i syn zostali zabici na zlecenie bliskiej im osoby. Kent był zdruzgotany tą myślą. Długo zastanawiał się nad tym, czy można było temu zapobiec, czy coś zrobili źle wychowując syna.  
   
W tym czasie Bart rozpoczął nowe życie w miejscowości Cerralvo na południu Meksyku.  Pod przybranym nazwiskiem- jako Rudy Rios- zatrudnił się w sklepie meblowym należącym do ojca jego nowej dziewczyny- Cindy. Właściciel sklepu twierdził, że Bart był sumiennym pracownikiem. Zaprzyjaźnił się też z bratem Cindy, który był pod wrażeniem opowiadanych przez niego historii, m.in. tej o walce w Afganistanie, po której pozostała mu pamiątka w postaci blizny na ramieniu po ranie postrzałowej. Bart opowiadał nowym znajomym, że był jedynakiem a jego matka była prostytutką, która nigdy go nie kochała. Jego rodzice dawali mu jedynie pieniądze, a nie miłość, której pragnął. Przez ponad rok Bart wiódł w Meksyku względnie spokojne i szczęśliwe życie, jednak po 14 miesiącach sielanka się skończyła. Na policję zgłosiła się kolejna osoba- prawdziwy Rudy Rios. Był on znajomym Barta, który pomógł mu w ucieczce do Meksyku. Rudy twierdził, że Bart wmówił mu, iż musi uciekać z kraju, ponieważ chcą go oskarżyć o zbrodnię, której nie popełnił. Rios zgodził się mu pomóc w zamian za 3000$. Gdy jednak dotarło do niego, że Bart go okłamał i że najprawdopodobniej jest on odpowiedzialny za śmierć matki i brata, zdecydował się wydać go policji. Nie wiadomo do końca czy kierowały nim pobudki natury moralnej czy też nagroda pieniężna w wysokości 10.000 $ oferowana w zamian za informację o miejscu pobytu Barta. Faktem jest, że wkrótce potem Bart Whitaker został schwytany i wydany władzom Stanów Zjednoczonych.  
    
Pierwsze spotkanie Ojca z synem po aresztowaniu było bardzo emocjonujące. Bart załamał się i zaczął przepraszać ojca za wszystko, przyznając się jednocześnie do zarzucanych czynów. Zapytany o to, dlaczego to zrobił, odpowiedział, że nie wie. Wie tylko, że przez całe życie miał wrażenie, iż miłość otrzymywana od rodziców brała się z ich przekonania, że spełniał ich oczekiwania. W rzeczywistości jednak nie był on w stanie tego dokonać. Miał więc poczucie, że gdy prawda wyjdzie na jaw, rodzina przestanie go kochać.  
  
Po aresztowaniu Barta, oskarżono go o zorganizowanie zabójstwa 2 bliskich osób oraz usiłowanie zabójstwa trzeciej. Proces rozpoczął się w marcu 2007 roku, trwał zaledwie 6 dni i zakończył się skazaniem Thomasa Whitakera na karę śmierci. Chris Brashear otrzymał karę dożywotniego pozbawienia wolności. Steve Champagne dzięki współpracy z prokuraturą po ugodzie otrzymał karę 15 lat więzienia.  
    Thomas Whitaker kilka razy odwoływał się od wyroku skazującego go na karę śmierci. Wszystkie apelacje zostały odrzucone i w dniu 1 listopada 2017 r. podpisano wyrok śmierci, wyznaczając termin egzekucji poprzez podanie śmiertelnego zastrzyku na 22 lutego 2018 r. Wtedy to ojciec Barta zwrócił się do władz z prośbą o ułaskawienie syna argumentując, że sam wybaczył mu jego zbrodnie a Bart jest jedyną osobą z rodziny Kenta, która pozostała przy życiu. Jeśli władze zdecydują się odebrać życie jego synowi, nie będzie miał w tym momencie na świecie nikogo bliskiego. Po tej prośbie gubernator Teksasu Gregory Abbott na 45 minut przed planowana egzekucją, zmienił wyrok skazujący Thomasa na karę śmierci na wyrok dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości zwolnienia warunkowego.  
    Aktualnie Thomas Bart Whitaker przebywa w więzieniu w West Livington w Teksasie. Znalazł dla siebie zajęcie, którym jest pisanie. Jego twórczość poruszająca odczucia w trakcie pobytu w celi śmierci, długotrwałego odosobnienia oraz opisująca warunki panujące w więzieniu otrzymała kilka nagród literackich. Z twórczością Barta możecie się zapoznać na prowadzonym przez niego blogu zatytułowanym “Minuty przed szóstą” którego nazwa wzięła się stąd, że w Teksasie egzekucje przeprowadzane są zwykle o godzinie 18:00  
     Kent do dzisiaj zastanawia się nad tym co powodowało jego synem, gdy zlecał zabójstwo swojej rodziny. Doszedł do wniosku, że jego syn nienawidził swojego życia, tego, że nie spełnia oczekiwań bliskich, a jedynym wyjściem z sytuacji było dla niego pozbycie się osób, które te oczekiwania wobec niego miały. Z tego względu Kent czuje się współodpowiedzialny za całą sytuację. Czy wy też tak sądzicie?  

#historiekryminalne #ciekawesprawykryminalne
0 Comments

Gdy dziecko zabija dziecko (sprawa Alyssy Bustamante) Historie Kryminalne #16

11/4/2019

0 Comments

 
Ciekawe sprawy kryminalne
 21 października 2009 roku w St. Martins w Stanie Missouri był typowym dniem w małej miejscowości. Była to środa, zbliżał się wieczór. W jednym z domów lezących na uboczu bawiła się trójka dzieci, w tym najmłodsza, 9-letnia Elizabeth Olten. W pewnym momencie do domu Elizabeth zapukała 6-letnia Emma, jej koleżanka mieszkająca kilka domów dalej, tuż za lasem dzielącym oba domostwa. Zapytała mamę Elizabeth, czy ta mogłaby pójść się z nią pobawić. Kobieta początkowo nie wyraziła na to zgody, pora była już dość późna, właśnie szykowała kolację dla dzieci. Dziewczynki jednak zaczęły błagać ją, by pozwoliła pobawić im się chociaż przez chwilę. W końcu mama Elizabeth ustąpiła i zgodziła się, by dziewczynki pobawiły się razem przez godzinę, ale jej córka miała wrócić do domu przed 18:00. W październiku słońce w Missouri zachodziło około 18:30 a Elizabeth bardzo bała się ciemności, jej mama była więc spokojna o to, że dziewczynka na pewno wróci do domu przed zmrokiem. Gdy wybiła 18:00 a dziewczynki nadal nie było w domu, kobieta natychmiast zaczęła się niepokoić. Zadzwoniła więc do sąsiadów pytając, czy jej córka nadal u nich jest. Okazało się jednak, że Elizabeth tego dnia nie dotarła do domu Państwa Brooke. Po tej rozmowie mama dziewczynki natychmiast powiadomiła policję. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu w ciągu 15 minut. Po przesłuchaniu członków rodziny Brooke,  którzy zgodnie twierdzili, że dziewczynki nie było w ich domu tego wieczoru, natychmiast zorganizowano poszukiwania. Brali w nich udział policjanci, strażacy oraz lokalni ochotnicy. Około 22:00 grupa poszukiwawcza liczyła już ponad 100 osób. Niestety całonocne poszukiwania spełzły na niczym. Wydawało się, że dziewczynka po prostu zapadła się pod ziemię. Podejrzewano, że mogła paść ofiarą pedofila- porywacza, chociaż nigdzie nie znaleziono żadnych śladów świadczących o tym, że na drodze do domu dziewczynki doszło do użycia przemocy.  
     
Elizabeth posiadała telefon komórkowy, z którym od chwili jej zaginięcia jej mama próbowała połączyć się co kilka minut. Niestety telefon nie odpowiadał, włączała się jedynie poczta głosowa. Udało się jednak zlokalizować jego przybliżonego położenie. Dane wskazywały, że znajduje się on w lesie znajdującym się niedaleko domu Elizabeth. W tym momencie do sprawy włączyło się FBI. Zorganizowano kolejne poszukiwania, tym razem skupiając się tylko na terenach leśnych w pobliżu miejsca, z którego pochodził sygnał z telefonu. Poszukiwania prowadzone były przez kilka jednostek policji, razem z psami tropiącymi oraz nurkami, którzy mieli przeszukiwać stawy leżące w obrębie terenów leśnych. Brali w nich też udział ochotnicy. St. Martin liczyło wtedy 1100 mieszkańców. 300 z nich brało udział w poszukiwaniach. Niestety, 24h od momentu, gdy po raz ostatni widziano Elizabeth, policja nadal nie miała pojęcia co mogło stać się z dziewczynką. Postanowiono więc jeszcze raz przesłuchać rodzinę Państwa Brooke, zaczynając od 6-letniej Emmy, która widziała Elizabeth jako ostatnia. Emma twierdziła, że bawiła się razem z koleżanką, a gdy minęła godzina, Elizabeth słuchając polecenia mamy, poszła w kierunku domu. Emma po raz ostatni widziała ją, gdy ta szła w stronę lasu. Gdy agenci FBI zaczęli ją wypytywać o to, czy pamięta coś więcej z tego wieczoru, dziewczynka powiedziała im, że pod koniec zabawy z przyjaciółką zaplątała się w przydrożne krzewy a ponieważ miała problem z wydostaniem się z nich, zaczęła krzyczeć i prosić o pomoc swoją siostrę, Alyssę. 
  15-letnia 
Alyssa Bustamante mieszkała ze swoją siostrą oraz dwójką braci. Opiekę nad czwórką rodzeństwa sprawowali dziadkowie- Państwo Brooke. Cała czwórka dzieci często spędzała czas wspólnie z Elizabeth oraz jej rodzeństwem. Postanowiono więc przesłuchać Alysse mając nadzieję, że starsza dziewczynka będzie mogła podać więcej informacji, które mogły by być przydatne w czasie poszukiwań. Jednak zachowanie Alyssy od razu wydało się śledczym podejrzane. Dziewczynka była bardzo spokojna, aż zbyt spokojna. Nie okazywała żadnych emocji. Wydawało się, że zaginięcie koleżanki nie robi na niej praktycznie żadnego wrażenia.
   
W czasie przesłuchań ekipy poszukiwawcze nadal kontynuowały swoją pracę. W pewnym momencie jeden z ochotników natknął się w lesie na coś, co przypominało grób. Był to płytki dół o dość równych brzegach, częściowo napełniony zbierająca się z podłoża wodą. Po przeszukaniu dołu stwierdzono, że nie ma w nim ciała Elizabeth. Agenci postanowili jednak wykonać, jak by się mogło wtedy wydawać, dość nietypowy krok. Zabrali Alysse na miejsce, w którym znajdował się wykopany dół, chcąc zobaczyć, jak dziewczynka zareaguje na jego widok. Alyssa nadal zachowywała się ze stoickim spokojem. Po zobaczeniu dołu oznajmiła policjantom, że to ona go wykopała. Zapytana o to, dlaczego to zrobiła, odpowiedziała “Po prostu lubię kopać doły”. Stwierdziła też, że zakopuje w nich znalezione martwe zwierzęta. W grobie nie znaleziono ani ciała Elizabeth ani też niczego, co do niej należało. Nie można było powiązać Alyssy z zaginięciem dziewczynki, ale fakt, że nastolatka przyznała się do wykopania dołu sprawił, że śledczym zapaliły się w głowach czerwone lampki. Dół posiadał bowiem wręcz idealne wymiary do tego, by pochować w nim ciało dziecka. Wydano więc nakaz przeszukania domu Alyssy.
   Po wejściu do pokoju dziewczynki, śledczy już na pierwszy rzut oka wiedzieli, że ich podejrzenia jeszcze bardziej się wzmogą. Pokój 
Alyssy nie wyglądał jak pokój typowej 15-latki. Ściany pokryte były napisami o niepokojącej treści, część z nich wykonana była krwią. Na jednej ze ścian znajdował się wiersz mówiący o samookaleczaniu się. Jeden z wersów brzmiał: “Tnę się by zobaczyć krew, ponieważ lubię jej widok”. Na innej ścianie znajdował się kontur sylwetki człowieka z narysowanymi wzdłuż głowy liniami przypominającymi nacięcia. Tuż obok rysunku znajdował się napis- było to imię siostry Alyssy, Emma. Zamiast plakatów z ulubionymi zespołami muzycznymi, na ścianie wisiały listy i kartki od skazanego Cesara Bustamante- ojca Alyssy, który przebywał w tym czasie w więzieniu. W pokoju odkryto też pamiętnik dziewczyny. Już pierwsze zapisane w nim słowa wzmogły niepokój śledczych. Alyssa opisywała w nim np. podpalanie domu oraz zabijanie znajdujących się w nim osób. Ostatni wpis datowany był na 21 października, czyli dzień, w którym zaginęła Elizabeth. Niestety wpis był zamazany niebieskim długopisem, trudno było przeczytać z niego cokolwiek.  Jedyne ostatnie niezamazane zdanie brzmiało:

“Teraz muszę iść do kościoła LOL”.

  Śledczy postanowili bliżej przyjrzeć się zamazanej części pamiętnika mając nadzieję, że uda im się przeczytać chociaż kilka słów. Udało się uzyskać obraz dwóch bardzo niepokojących wyrazów: “poderżnąć” i “gardło”. Po tym odkryciu wezwano 
Alysse na oficjalne przesłuchanie w charakterze podejrzanego. W trakcie przesłuchania obecna była babcia Alyssy. Agenci FBI zdecydowali się obrać konkretną taktykę przesłuchania. Zadawali Alyssie pytania, a gdy ta nie odpowiadała, po prostu czekali w milczeniu na jej reakcję. Okazuje się, że osoby przesłuchiwane bardzo źle reagują na ciszę, w trakcie której narasta w nich stres. Przerwy w rozmowie trwające powyżej 45 sekund powodują znaczny dyskomfort, który przesłuchany próbuje zniwelować, zapełniając cisze słowami. Agenci przesłuchujący Alysse mówili, że w trakcie przesłuchania widać było, jak w dziewczynce narastają emocje. Każda sekunda ciszy potęgowała stres, Alyssa zaczynała drżeć ze strachu. Gdy śledczy widzieli, że udało im się wyprowadzić ją z równowagi, zapytali ją o jej pamiętnik. Powiedzieli jej o tym, co znaleźli w ostatnim wpisie. W tym momencie Alyssa pękła i zaczęła mówić. Stwierdziła, że śmierć Elisabeth była wypadkiem. Alyssa poszła z nią do lasu, gdzie dziewczynka upadła uderzając się w głowę. Uderzenie miało być śmiertelne.  Agenci nie dali wiary tym zeznaniom. Powiedzieli Alyssie, że prędzej czy później znajdą ciało dziewczynki a sekcja zwłok jasno określi przyczynę śmierci. Będzie można stwierdzić, czy dziewczynka zmarła z powodu uderzenia w głowę, czy też z powodu poderżnięcia gardła. Zapytano więc Alysse wprost: czy Elizabeth podcięto gardło? Alyssa odpowiedziała jednym słowem: Tak. Siedząca obok niej babcia wybuchnęła w tym momencie płaczem. Kobieta nie była w stanie słuchać dalej zeznań wnuczki. Po opuszczeniu przez nią pokoju przesłuchań, Alyssa w końcu zaczęła mówić prawdę. Opowiedziała o tym jak w środę wieczorem poprosiła młodszą siostrę, aby przyprowadziła do nich Elizabeth. Gdy dziewczynka przyszła pod dom Alyssy, ta kazała Emmie wracać do domu, zaś Elizabeth poprosiła, by ta towarzyszyła jej w wycieczce do lasu. Obiecała dziewczynce, że ma dla niej prezent- niespodziankę. Po 15-minutowym spacerze w kierunku wykopanego wcześniej dołu, Elizabeth zaczęła się niepokoić, ale Alyssa nie miała zamiaru jej wypuścić. Zaczęła dusić dziewczynkę, po czym kilka razy dźgnęła ją w klatkę piersiową przyniesionym z domu nożem kuchennym. Na koniec poderżnęła dziewczynce gardło. Następnie wrzuciła jej ciało do dołu i zakopała. Alyssa zgodziła się wskazać policji miejsce, w którym zakopała zwłoki. Udała się ze śledczymi do lasu, gdzie faktycznie odnaleziono płytki grób, w którym znajdowało się ciało Elizabeth. Pokryte błotem fragmenty jej zwłok wystawały spod ziemi. Gdy przeprowadzono sekcję, okazało się, że obrażenia dziewczynki zgadzały się z opisywanymi przez Alysse. Odpowiadały też opisowi, który udało się w końcu uzyskać z badanego pamiętnika morderczyni. Ostatni wpis Alyssy brzmiał:

“Właśnie kogoś zabiłam. Udusiłam ich, poderżnęłam im gardła i zadźgałam ich. To było niesamowite. Jak tylko pozbyłam się myśli << o mój Boże, nie mogę tego zrobić>>, to było całkiem przyjemne. Teraz muszę iść do kościoła. LOL” 
 
  Wszystko wskazywało na to, że 15-latka planowała swoją zbrodnię od jakiegoś czasu. Sugerowały to 2 wykopane wcześniej doły, przygotowane po to, by ukryć w nich ciało, oraz to, że Alyssa wykorzystała swoją młodsza siostrę by zwabić ofiarę. Zaplanowana zbrodnia z premedytacją powinna być traktowana jako morderstwo pierwszego stopnia, jednak Alyssa miała zaledwie 15 lat. Czy można oskarżyć dziecko o czyn, który zagrożony może być długoletnim więzieniem a nawet karą śmierci? Zdecydowano, że w tym przypadku Alyssa powinna odpowiadać przed sądem jak osoba dorosła. W trakcie procesu światło dzienne ujrzały jednak okoliczności, które mogły w jakiś sposób usprawiedliwiać lub chociaż pozwolić zrozumieć zbrodnię, której dopuściła się dziewczyna.  
   Alyssa
 miała niespokojne dzieciństwo. Urodziła się 28 stycznia 1994 r. w Kalifornii. Jej rodzice byli wtedy jeszcze nastolatkami.  Jej matka, Michelle, była ciężko uzależniona od narkotyków i alkoholu. Jej ojciec, Cezar, odsiadywał wyrok za napaść. Nie wiadomo, co we wczesnym dzieciństwie musiała przechodzić Alyssa w rodzinnym domu, ale z pewnością jej życie musiało być ciężkie. W 2002 roku opiekę nad Alyssą oraz jej trojgiem rodzeństwa przejęli dziadkowie, którzy starali się jak mogli, aby zapewnić wnukom odpowiednie warunki. Aby uciec od dawnego życia, przenieśli się do wiejskiej posiadłości w St. Martins. Wydawało się jednak, że psychika Alyssy mogła ucierpieć nieodwracalnie przez te kilka lat spędzonych z rodzicami. Dziewczynka w szkole uchodziła za grzeczną i miłą, regularnie uczęszczała do kościoła, gdzie uczestniczyła też w dodatkowych zajęciach dla młodzieży. Chociaż wydawała się zwyczajnym dzieckiem, miała poważne problemy natury emocjonalnej. Wielokrotnie próbowała popełnić samobójstwo i przyjmowała leki na depresję. Pierwszą próbę samobójcza podjęła w 2007 roku w wieku 13 lat. Samo okaleczała się również tnąc skórę żyletką lub nożem. Była pod ciągłą opieką psychiatryczną i na stałe przyjmowała leki antydepresyjne. Gdy weszła w wiek nastoletni, zmieniła się. Zachowywała się agresywnie w stosunku do rówieśników. Zaczęła udzielać się w Internecie na różnego rodzaju kontach społecznościowych. Miała swój kanał na YouTube oraz konto na Facebooku, Twitterze i MySpace. Obraz, który na nich kreowała, był pewnego rodzaju ostrzeżeniem. Na zdjęciach umieszczanych w Internecie Alyssa miała z reguły intensywny, niepokojący makijaż. Jako hobby wpisywała “zabijanie ludzi” oraz “cięcie” które miało oznaczać nacinanie skóry. Na jednym z filmów, który umieściła na swoim kanale, widać Alysse która najpierw dotyka elektrycznego ogrodzenia a następnie namawia do tego swoich młodszych braci. Widać, że ta “zabawa” sprawia chłopcom ból, chociaż starają się tego nie okazywać. Alyssa natomiast zdaje się być usatysfakcjonowana z faktu, że sprawia cierpienie braciom. Niektórzy z tego względu podejrzewają, że to właśnie oni mieli pierwotnie stać się jej ofiarami, na co miały by wskazywać dwa wykopane przez dziewczynę doły. Alyssa jednak nigdy nie potwierdziła tych domysłów.  
  Okazało się też, że w trakcie przyjęcia z okazji 15-tych urodzin 
Alyssy, dziewczyna prosiła jedną ze swoich koleżanek o rozmowę. Powiedziała jej, że zastanawia się jak by to było kogoś zabić. Sprawić, że z czyjegoś ciała uchodzi życie. Po wydarzeniach, które miały później miejsce, taka wypowiedź wydaje się przerażająca, jednak dla koleżanki Alyssy w tamtym momencie było to po prostu zwykle “głupie gadanie” troszkę zdziwaczałej koleżanki. Nie przyszło jej więc do głowy, żeby potraktować to poważnie i zgłosić tę sytuację komukolwiek. 
  Z zeznań i materiałów dowodowych wyłaniał się obraz zaburzonej emocjonalnie, zbyt doświadczonej przez życie dziewczyny, która straciła zdolność odczuwania ludzkich emocji. Większość osób zgadzała się jednak z tym, że okoliczności nie usprawiedliwiały tak potwornej zbrodni. Zastanawiano się, czy jeśli 
Alyssa nie została by złapana, mogłaby powtórzyć swój czyn. Wydawało się, że osoba taka powinna być odizolowana od społeczeństwa. W trakcie procesu doszło jednak do sytuacji, która postawiła pod znakiem zapytania możliwość wydania wyroku skazującego. Okazało się, że zeznania Alyssy, w tym jej przyznaje się do winy, nie będą brane pod uwagę, ponieważ jej przesłuchanie jako osoby nieletniej odbyło się niezgodnie ze standardami. Okazało się też, że szykują się w najbliższym czasie zmiany w prawie, których skutkiem ma być brak możliwości skazywania nieletnich na karę dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości warunkowego zwolnienia. Z tego względu prokuratura zdecydowała się iść na ugodę. W 2012 roku Alyssa przyznała się do zabójstwa drugiego stopnia otrzymując wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, ale z możliwością zwolnienia warunkowego po 35 latach. Pod koniec procesu Alyssa wyraziła skruchę za to, co zrobiła. Zwróciła się do rodziny swojej ofiary słowami: 
“Nie mogę sobie nawet wyobrazić co musicie teraz czuć. Przepraszam. Jeśli mogłabym oddać swoje życie by przywrócić jej, zrobiłabym to. Przepraszam.” 
  Rodzina Elizabeth nie wierzy w prawdziwość tych słów. Uważają, że mowa Alyssy była przygotowana przez jej adwokatów a ona sama powinna spędzić resztę swoich dni w więzieniu. Sami starają się, by pamięć o ich córce nie umarła razem z nią. Dziewczynka została pochowana jak księżniczka.  Powóz zaprzężony w konie zabrał trumnę na cmentarz a przyjaciele i rodzina towarzyszyli jej w jej ostatniej drodze nosząc ubrania w ulubionym kolorze Elizabeth.  Widać, że lokalna społeczność nie zapomniała o tej miłej i radosnej dziewczynce, której życie przerwano zbyt szybko. Na jej grobie zawsze znajdują się świeże kwiaty, znicze oraz zabawki.   

​#ciekawesprawykryminalne #historiekryminalne
0 Comments

Autentyczna historia Candymana- człowiek, który zrujnował Halloween (Historie Kryminalne #15)

10/31/2019

0 Comments

 
Ciekawe sprawy kryminalne
Było Halloween 1974 roku. W tamtym czasie święto to nie było jeszcze na świecie tak popularne jak dziś, ale w Stanach Zjednoczonych tradycją było już coroczne odwiedzanie przez dzieci okolicznych domów ze słynnym zwrotem “cukierek albo psikus”. Tego dnia Ronald O’Bryan oraz jego dzieci: ośmioletni syn Timothy i 5-letnia córka Elizabeth mieszkający w Deer Park w Teksasie wybrali się na obiad do sąsiadów. Żona Ronalda Daynene była w tym czasie w odwiedzinach u koleżanki. Sąsiedzi- rodzina Batesów- również posiadali dwójkę dzieci- syna Marka i córkę Kimberly. Po obiedzie cała czwórka maluchów zaczęła namawiać rodziców, aby poszli z nimi zbierać słodycze. Ponieważ pogoda tego dnia nie była najlepsza, rodzice zgodzili się, żeby dzieci obeszły tylko kilka najbliższych ulic. Ronald zgłosił się na ochotnika do opieki nad nimi w czasie tej wieczornej wycieczki. Jim Bates postanowił dotrzymać mu towarzystwa i cała szóstka wyruszyła z domu.  Wycieczka po okolicy wyglądała dość monotonnie. Przy każdym z domów Ronald podchodził razem z dziećmi pod drzwi sąsiadów a Jim w tym czasie czekał na nich na chodniku. Sąsiedzi otwierali drzwi, dzieciaki krzyczały “cukierek albo psikus” po czym dostawały garść słodyczy. Obchód trwał aż do momentu, gdy dotarli do jednego z domów na ulicy Donerail w dzielnicy Bowling Green. Dzieci zapukały do domu, ale nikt nie otworzył. Wszyscy przez chwilę czekali, ale gdy nadal nikt nie otwierał- zniecierpliwione maluchy pobiegły szybko w stronę kolejnego domu. Jim pobiegł za nimi. Chwilę później dogonił ich Ronald niosący garść słodyczy- było to pięć tak zwanych Pixy Stix czyli słodko-kwaśnych cukierków w proszku w opakowaniu przypominającym słomkę do picia. Cukierki, które trzymał Ronald były naprawdę wyjątkowe. Miały długość aż 50 cm i raczej nie należały do najtańszych słodyczy. Podekscytowany Ronald podszedł do Jima mówiąc “masz naprawdę bogatych sąsiadów, popatrz co rozdają!”. Okazało się, że chwilę po tym ja dzieciaki pobiegły dalej, ktoś otworzył drzwi domu, do którego pukali po czym przez lekko uchylone drzwi podał Ronaldowi garść słodyczy. Ten wręczył każdemu dziecku po jednym Pixy Stix. Dzieciaki ogromnie ucieszyły się na ich widok, ale oczywiście nie miały dość zbierania, więc cała szóstka podążyła dalej. Dalsza wycieczka nie trwała długo ze względu na pogarszającą się pogodę. Gdy wracali, Timothy spotkał swojego 10- letniego kolegę, którego znał z kościoła. Ponieważ dzieci O’Bryanów i Batesów dzieliły się słodyczami po równo, tak by było sprawiedliwie, a Pixy Stix było w sumie pięć, Ronald wręczył piątego cukierka koledze syna.     
   Gdy cała szóstka wróciła do domu Batesów, rodzice stwierdzili, że zrobiło się już na tyle późno, że dzieciaki powinny powoli szykować się do spania. Ronald zabrał więc swojego syna i córkę do domu. Po powrocie do domu dzieci państwa 
O’Bryan umyły się i przebrały w piżamy. Timothy przed pójściem spać zapytał ojca, czy może zjeść jeszcze jednego, ostatniego cukierka. Ten zgodzili się, a chłopiec wybrał oczywiście największy cukierek jaki miał, czyli właśnie 50-centymetrowy Pixy Stix. Timothy miał problemy z otworzeniem go, więc poprosił tatę o pomoc. Gdy zaczął jeść cukierka, stwierdził, że smakuje on dziwnie. Odłożył go, ale nie mógł się pozbyć nieprzyjemnego posmaku w ustach, więc ojciec podał mu coś do picia, aby mógł przepłukać usta. Po chwili z Timothym zaczęło dziać się coś niepokojącego. Skarżył się na narastający ból brzucha a po chwili pobiegł do łazienki i zaczął wymiotować. Po kilku minutach wpadł w konwulsje. Przerażony Ronald natychmiast wezwał karetkę. Zanim ta przyjechała, Timothy stracił przytomność na rękach ojca.  Ratownicy spieszyli się jak mogli, gdy dotarli na miejsce chłopiec jeszcze żył. Niestety, pomimo starań medyków, w drodze do szpitala, w niecałą godzinę po spożyciu słodyczy, Timothy zmarł.  
  W szpitalu dość szybko odkryto, że Timothy został otruty. Przyczyną śmierci chłopca było zażycie cyjanku potasu. Po przebadaniu ostatniego produktu, który chłopiec zjadł przed śmiercią, potwierdzono obecność trucizny w Pixy Stix. Ilość cyjanku, która się w nim znajdowała, mogłaby zabić kilka dorosłych osób. Zaczął się wyścig z czasem. Policja starała się jak najszybciej dotrzeć do pozostałych dzieci, które również otrzymały prawdopodobnie zatrute słodycze. Na szczęście żadne z dzieci nie zdążyło jeszcze zjeść cukierka, ale kolejna tragedia była naprawdę blisko. Kolega Timothego, który otrzymał ostatni Pixy Stix, próbował go zjeść przed snem, ale ponieważ nie dał rady sam go otworzyć, zasnął z cukierkiem w ręku. W takiej pozycji znaleźli go przerażeni rodzice, poinformowani przez policję o możliwości zatrucia. Chłopcu na szczęście nic się nie stało, ale badania potwierdziły obecność znacznej ilości cyjanku w każdym z pozostałych czterech Pixy Stix. Sprawa wywołała histerię wśród miejscowej społeczności. Rodzice zabierali dzieciom wszystkie zebrane przez nie słodycze i przywozili je na policję. Nikt nie chciał ryzykować życiem swoich pociech. W końcu trucizna mogła się też znajdować w innych cukierkach. Po czasie okazało się jednak, że zatrute były jedynie słodycze, które Ronald odebrał z tajemniczego domu na ulicy Donerail.  
   W kilka dni po śmierci chłopca odbył się jego pogrzeb. Ojciec Timothego odśpiewał religijną pieśń oraz wygłosił wzruszającą mowę, opisując ostatnie chwile syna oraz to jak chłopiec stracił przytomność w jego ramionach by już nigdy jej nie odzyskać. Cała społeczność była bardzo poruszona tą tragedią i ogromnie współczuła rodzinie Timothego. 
   Policjanci rozumieli, że rodzina chłopca przeżywa bardzo trudne chwile, ale wiedzieli, że osoba, która zatruła cukierki może spróbować powtórzyć swój czyn. Poprosili więc Ronalda o współpracę w ustaleniu osoby, która wręczyła mu zatrute słodycze. Mężczyzna początkowo miał problem z przypomnieniem sobie, w którym domu otrzymał cukierki. Pamiętał jedynie, że widział tylko owłosioną rękę mężczyzny, który mu je wręczył.  Policjanci poprosili Ronalda, aby towarzyszył im w obchodzie ulicy, mając nadzieję, że na miejscu Ronald przypomni sobie coś więcej. Będąc na ulicy Donerail mężczyzna faktycznie przypomniał sobie, z którego domu pochodziły słodycze.  Dom był własnością mężczyzny o nazwisku Courtney Melvin. Natychmiast stał się on głównym podejrzanym, ale na krótko. Okazało się, że mężczyzna pracuje na lotnisku jako kontroler ruchu a w Halloween miał dyżur do godziny 23:00, co mogło potwierdzić kilku świadków. Nie mógł on zatem wręczyć Ronaldowi słodyczy. Pan Melvin był pewien, że nie było możliwości by ktoś inny w halloweenowy wieczór był w jego domu i rozdawał dzieciom cukierki. Historia, którą opowiedział Ronald zaczynała wyglądać podejrzanie. Postanowiono więc bliżej przyjrzeć się ojcu zmarłego chłopca.  To co odkryto, zszokowało całą miejscową społeczność. Wyszło na jaw, że przemiły człowiek, ojciec rodziny, osoba udzielająca się w chórze kościelnym, tak naprawdę może mieć wiele przykrych tajemnic. Po pierwsze Ronald był znacznie zadłużony. Jego dług wynosił w momencie śmierci chłopca blisko 100.000$. Mężczyzna miał znaczne problemy z utrzymaniem pracy (w ciągu ostatnich 10 lat pracował w aż 21 różnych miejscach). Ciągła zmiana pracy nie ułatwiała spłaty zadłużenia. Dodatkowo zanosiło się, że wkrótce zostanie zwolniony z obecnej posady optyka, ponieważ podejrzewany był przez pracodawców o kradzież. Jego problemy finansowe były na tyle poważne, że groziła mu utrata samochodu a nawet domu, pod hipotekę którego zaciągnął wcześniej pożyczki. Policja odkryła, że kilka miesięcy przed śmiercią Timothego, Ronald wykupił polisy ubezpieczeniowe na życie swoich dzieci. Kilka wykupionych polis opiewało w sumie na kwotę 60.000$, które miały być wypłacone w przypadku śmierci syna i córki. Żona Ronalda utrzymywała, że nie wiedziała nic o polisach ubezpieczeniowych na życie jej dzieci. Zeznała też, że jakiś czas temu Ronald zaproponował wykupienie polisy na jej życie, ale ostatecznie umowy ubezpieczenia nie zawarto, ponieważ rodziny nie było stać na opłacenie comiesięcznej składki. Opowiedziała również, że rano, następnego dnia po śmierci syna, Ronald dzwonił już do firmy ubezpieczeniowej z pytaniem w jaki sposób będzie mógł odebrać pieniądze z polisy. Wtedy nie wydawało jej się to aż tak dziwne, pieniądze były im przecież potrzebne na pokrycie kosztów pogrzebu. Gdy jednak Daynene dowiedziała się o tym, że polis było kilka, zaczęła mieć wątpliwości co do intencji męża.   
   Przerażenie budziła myśl, że Ronald mógł planować zamordowanie całej swojej rodziny. Policja miała jednak na razie tylko podejrzenia nie potwierdzone dowodami. Wkrótce na jaw wyszły jednak jeszcze inne fakty. Sprzedawca sklepu z artykułami chemicznymi w Houston zeznał, że Ronald na kilka dni przed Halloween pytał w jego sklepie o produkt zawierający cyjanek. Nie zakupił go, ponieważ stwierdził, że jest zbyt drogi. Z kolei jeden ze znajomych Ronalda pracujący swego czasu w fabryce produkującej różnego rodzaju chemikalia zeznał, że Ronald wypytywał go kilka miesięcy wcześniej o działanie cyjanku oraz o to jaka dawka może okazać się śmiertelna dla człowieka. Wiele wskazywało na to, że Ronald mógł być sprawcą otrucia syna. Nie udało się jednak potwierdzić czy i gdzie kupił truciznę ani uzyskać dowodów bezpośrednio wiążących Ronalda z zatrutymi cukierkami. Sam mężczyzna nie przyznawał się do winy, pomimo tego w dniu 5 listopada 1974 roku został aresztowany i oskarżony o zabójstwo syna oraz o usiłowanie zabójstwa kolejnych 4 osób. Proces rozpoczął się 5 maja 1975 roku. Prokuratura dysponowała w procesie jedynie zeznaniami świadków. Wspomniani wcześniej właściciel sklepu oraz znajomy Ro
nalda potwierdzili jego zainteresowanie cyjankiem potasu przed śmiercią Timothego. Sąsiad z kolei zeznał, że to właśnie Ronald wręczył dzieciom zatrute słodycze. Motywem zbrodni miały być według prokuratury kłopoty finansowe Ronalda, co potwierdzać miały wykupione polisy ubezpieczeniowe. Przypuszczano, że Ronald planował otruć grupę dzieci, tak by zmylić śledczych. Wiedział, że jeśli tylko jego dzieci zostaną otrute, policja może skupić swoje podejrzenia właśnie na nim. Obrońcy Ronalda z kolei obrali dość ciekawą linię obrony. Posiłkowali się miejską legendą dotyczącą “szalonego truciciela”, który miał rozdawać w Halloween cukierki pokryte trucizną, lub owoce nafaszerowane igłami czy też żyletkami i Obrona próbowała zrzucić winę właśnie na tego niezidentyfikowanego złoczyńcę. Problem w tym, że nikt nie mógł potwierdzić, że legenda ta jest prawdziwa. Nie znano bowiem żadnego udokumentowanego przypadku potwierdzającego to, by ktokolwiek kiedykolwiek wcześniej został poszkodowany przez zjedzenie halloweenowych słodyczy. Pomimo braku dowodów rzeczowych sprawa była mimo wszystko dość oczywista. Ława przysięgłych potrzebowała kilkudziesięciu minut na uznanie Ronalda winnym zarzucanych mu czynów oraz skazanie go na karę, której w tym wypadku żądał prokurator, czyli karę śmierci.
  Prasa nadała Ronaldowi przydomek “
Candyman” oraz opisywała go jako osobę, która zrujnowała Halloween. W jakiś czas po morderstwie ludzie zastanawiali się bowiem, czy święto to nie powinno być zlikwidowane. Wielu rodziców do dziś obawia się, że komuś znowu może przyjść do głowy zatrucie słodyczy wręczanych ich dzieciom. Żona Ronalda nigdy nie była w stanie wybaczyć mu tego co zrobił. Krótko po ogłoszeniu wyroku rozwiodła się z nim a po kilku latach związała się z innym mężczyzną, który adoptował córkę Daynene i Ronalda, Elisabeth.  
   W trakcie pobytu w więzieniu Ronald nie miał łatwego życia. Opuszczony przez rodzinę i przyjaciół czuł się podobno bardzo samotny. Dodatkowo był prześladowany przez współwięźniów. Nawet najgorsi przestępcy uważali bowiem że zabójstwo dziecka, w dodatku własnego syna, dla pieniędzy, jest czymś zupełnie poniżej godności człowieka. Adwokat Ronalda 4 razy składał wniosek o odroczenie egzekucji. 3 razy wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Ostatni wniosek został odrzucony i w dniu 31 marca 1984 roku, w 10 lat po śmierci Timothego, wykonano wyrok śmierci poprzez podanie Ronaldowi O’Bryan śmiertelnego zastrzyku. Do ostatnich chwil Ronald twierdził, że był niewinny.  
  Wydarzenia, które miały miejsce w Halloween 1974 roku do dziś przerażają i zadziwiają. Wielu osobom trudno nawet wyobrazić sobie, że ktoś byłby w stanie zabić własne dziecko tylko dla pieniędzy, próbując też otruć dla niepoznaki dzieci sąsiadów.  Niewiele brakowało, aby kolega Timothego stał się kolejną, zupełnie przypadkową ofiarą.  Biorąc pod uwagę to, że Ronald umieścił w cukierkach ilość trucizny, która byłaby w stanie zabić ponad 10 dorosłych osób, trzeba przyznać, że cała historia mogła się skończyć o wiele bardziej tragicznie. Dzięki szybkiej reakcji policji i rodziców udało się zapobiec kolejnym śmiertelnym zatruciom, ale niepokój związany ze świętem Halloween unosił się w Teksasie jeszcze wiele lat po śmierci Timothego.  

​#ciekawesprawykryminalne #historiekryminalne
0 Comments

Zaginięcie i morderstwo Amber Tuccaro- Historie Kryminalne #8

8/26/2019

0 Comments

 
Ciekawe sprawy kryminalne
Niestety nie mamy wiele informacji na temat krótkiego życia Amber Tuccaro. Wiadomo, że  Amber Alyssa Tuccaro urodziła się 3 stycznia 1990 w prowincji Alberta w Kanadzie. W wieku 19 lat urodziła syna, Jacoba, którego kochała nad życie. Trudno niestety znaleźć jakieś informacje na temat ojca dziecka. Amber uwielbiała śpiewać i wspominała swojej matce, że jej twarz znajdzie się kiedyś na bilbordach. Przewrotny los sprawił, że słowa Amber stały się prawdą, ale okoliczności, z powodu których twarz Amber znalazła się na bilbordach, były niestety dalekie od tych, które wyobrażała sobie sama dziewczyna.   

17 sierpnia 2010 roku Amber wraz z przyjaciółką oraz synem, który miał wtedy 14 miesięcy, przylecieli na lotnisko Edmonton i zatrzymali się w pobliskim miasteczku- Nisku. Samo lotnisko oddalone jest od centrum Edmonton o około 30 km. Jak podają źródła, celem ich podróży była wizyta lekarska. Nie jest jasne kto konkretnie miał odwiedzić lekarza, wiadomo jednak, że cała trójka miała prawdopodobnie pozostać w okolicy przez kilka dni. Dzień później, czyli 18 sierpnia, Amber wpadła na pomysł, że uda się do Edmonton. Źródła podają, że zamierzała tam odwiedzić koleżankę. Przyjaciółkę, która przyjechała z nią do Nisku, poprosiła o zaopiekowanie się jej synkiem w czasie, gdy jej nie będzie. Sama zamierzała wrócić do Nisku następnego dnia. Ponieważ dziewczyny nie miały samochodu, Amber postanowiła pojechać autostopem. Około 19:00 pożegnała się z przyjaciółką i dzieckiem i opuściła hotel. Był to ostatni moment, w którym widziała swojego synka.  
Kolejnego dnia Amber pomimo wcześniejszych zapewnień, nie wróciła do hotelu. Przyjaciółka zaczęła się poważnie niepokoić, gdy wieczorem Aber nadal do nich nie dotarła, nie można też było się do niej dodzwonić. Powiadomiła więc matkę Amber a ta następnego dnia, czyli 20 sierpnia 2010 roku, zgłosiła zaginięcie córki lokalnej policji.  
Jak podaje matka Amber, Vivian Tuccaro, policja nie przejęła się zbytnio tym zgłoszeniem. Zakładali, że Amber prawdopodobnie straciła poczucie czasu bawiąc się w mieście i zapewne za kilka dni wróci do bliskich. Rodzina Amber była jednak przekonana, że musiało stać się jej coś złego. Nigdy wcześniej Amber nie znikała bez słowa i na pewno nie zostawiła by tak swojego ukochanego synka. Naciskano więc na policję, aby ta rozpoczęła poszukiwania. 4 września 2010 roku policja wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że nie mają powodów by sądzić, by Amber znajdowała się w niebezpieczeństwie i że wiedzą, iż znajduje się ona nadal w okolicach Edmonton. Do dziś nie wiadomo na jakiej podstawie policja wyciągnęła takie wnioski, biorąc pod uwagę finał tego zaginięcia. Wiadomo jedynie, że żaden z policjantów nie miał możliwości rozmawiania z Amber po zgłoszeniu zaginięcia i że nie było też żadnych świadków, mogących potwierdzić to, że po 19 sierpnia nadal cała i zdrowa przebywała w okolicach Edmonton. Policja była jednak tak mocno przekonana o swojej racji, że krótko potem usunęli nazwisko Amber z listy osób zaginionych a także, co jest moim zdaniem wyjątkowo szokujące, zniszczyli rzeczy osobiste Amber, które zostały zabrane z hotelu w momencie zgłoszenia zaginięcia. Nie wydaje się, aby rzeczy osobiste Amber mogły pomóc w rozwiązaniu sprawy, ale ich zniszczenie wydaje się dużym zaniedbaniem.  
Gdy matka Amber dowiedziała się o usunięciu córki z listy osób zaginionych, natychmiast zgłosiła swój protest. Po miesiącu udało jej się przekonać policję do ponownego oficjalnego uznania Amber za zaginioną. Przez następne 2 lata rodzina poszukiwała dziewczyny roznosząc ulotki z wizerunkiem Amber i publikując informacje o jej zaginięciu w lokalnych mediach.   
29 sierpnia 2012 roku nastąpił zwrot w sprawie. Nie znalazłam informacji o tym, dlaczego trwało to tak długo. Dowody, które się pojawiły pochodziły bowiem z dnia zaginięcia Amber. Chodziło o nagranie rozmowy telefonicznej, którą dziewczyna przeprowadziła w noc zaginięcia. Cała rozmowa trwała podobno 17 minut, natomiast policja upubliczniła jej 60-sekundowy fragment.  Interesujące jest to, w jaki sposób udało się to nagranie uzyskać.  Okazuje się, że w czasie, gdy Amber zaginęła, jej brat przebywał w więzieniu. Dokładnie w momencie, gdy Amber znajdowała się w samochodzie kogoś, kto obiecał podwieźć ją do miasta, jej brat zadzwonił do niej. Więzienie, w którym przebywał, kilka miesięcy przed zaginięciem Amber rozpoczęło nagrywanie rozmów telefonicznych prowadzonych przez skazańców. Prawdopodobnie właśnie w taki sposób udało się uzyskać nagranie z telefonu Amber, chociaż policja tak naprawdę nigdy nie ujawniła, skąd posiada jego zapis. Na upublicznionym 60-sekundowym fragmencie nie słychać rozmówcy Amber. Słychać natomiast rozmowę, którą Amber prowadziła jednocześnie z kierowcą samochodu. Oto zapis tekstowy rozmowy:

Amber: Gdzie jedziemy? 
Mężczyzna: Jedziemy na południe od, yhm,  Beaumont, na północ od Beaumont 
Amber: Jedziemy na północ od Beaumont? Ej, gdzie jedziemy? 
Mężczyzna: Po prostu.... (niezrozumiałe)... To jest…   ...bocznymi drogami 
Amber: Żartujesz sobie, ku....a? 
Mężczyzna: Nie, nie żartuję. 
Amber: Lepiej nie zabieraj mnie, lepiej nie zabieraj mnie tam, dokąd nie chciałabym pojechać. Chcę jechać do miasta, ok? 
Mężczyzna: ...koniec drogi... 
Amber: Ej, nie jedziemy do miasta, prawda? 
Mężczyzna: Nie, jedziemy. 
Amber: Nie, nie jedziemy! 
Mężczyzna: Jedziemy. 
Amber: Dokąd do cho...ry prowadzą te drogi? 
Mężczyzna: Do 50-tej ulicy 
Amber: Do 50-tej ulicy, jesteś pewien? 
Mężczyzna: Całkowicie.
Amber: Ej, gdzie jedziemy? 
Mężczyzna: Do 50-tej ulicy. 
Amber: Do 50-tej ulicy? 
Mężczyzna: Do 50-tej ulicy. 
Amber: Na wschód, tak? 
Mężczyzna: Na wschód. 
Amber: niezrozumiałe- prawdopodobnie prosi kierowcę o zatrzymanie się 
Mężczyzna: ..żwir... 
 
Z rozmowy wynika, że Amber poprosiła kierowcę o podwiezienie do Beaumont (być może stamtąd chciała poruszać się już dalej w stronę Edmonton komunikacją publiczną?). Z czasem Amber zaczęła zdawać sobie sprawę, że jadą jednak w innym kierunku. Kilka razy dopytywała kierowcę o to, dokąd jadą. Mężczyzna zapewnia kobietę, że podążają we właściwą stronę. Poruszają się jednak bocznymi drogami, co wzbudza coraz większe podejrzenia i zapewne strach Amber. Zastanawiające jest, czy Amber przekazała bratu w trakcie rozmowy, że zagraża jej jakieś niebezpieczeństwo, a jeśli to zrobiła, to czy brat przekazał tę informację policji. Takich informacji nie podano do publicznej wiadomości.  
Policja twierdzi, że kierowca nie jechał w kierunku Beaumont a na południe, w kierunku Leduc. Po upublicznieniu fragmentu nagrania proszono o zgłaszanie się na policję wszystkie osoby, które byłyby w stanie zidentyfikować głos kierowcy. Rodzina Amber starała się zrobić wszystko, aby nagłośnić sprawę i złapać mordercę dziewczyny, m.in. publikowała wiadomości o nagraniu właśnie na bilbordach w okolicach Edmonton.  
Zaledwie trzy dni po upublicznieniu nagrań, czyli 1 września 2012 roku, ludzie jeżdżący konno w pobliżu Leduc, miasta oddalonego od Nisku zaledwie kilkanaście minut drogi samochodem, odnaleźli szczątki kobiety. Zostały one zidentyfikowane jako ciało Amber przy pomocy danych dentystycznych. Niestety stan zwłok nie pozwolił na określenie przyczyny śmierci ani tego, czy śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych czy też dziewczyna została zamordowana. Co ciekawe, zwłoki zostały odnalezione w odległości około 20 minut jazdy samochodem od miejsca, w którym znajdował się hotel. Podobnie długo miała trwać rozmowa telefoniczna Amber z bratem. Czyżby Amber została zamordowana zaraz po zakończeniu rozmowy, a jej ciało porzucone na miejscu zbrodni? Tego niestety nie wiadomo do dziś.
Po upublicznieniu nagrań na policję zaczęły zgłaszać się osoby, które były pewne, że rozpoznały kierowcę. Wiele z tych zgłoszeń okazało się fałszywymi alarmami, ale uwagę policji zwrócił jeden mężczyzna, którego nazwisko powtarzało się w 3 zgłoszeniach.  Nie mogę niestety podać jego personaliów, ponieważ policja nie znalazła żadnych dowodów na to, by miał on coś wspólnego z zaginięciem Amber. Nie został on więc o nie oskarżony ani tym bardziej skazany. Osoby, które dokonały zgłoszenia, są jednak pewne, że głos należy właśnie do niego. Jest to mężczyzna w średnim wieku prowadzący samotnie rancho, znajdujące się około godzinę drogi samochodem od Beaumont. Mężczyzna ten w styczniu 2003 roku opuścił więzienie. Wcześniej odsiadywał 5-letni wyrok za przestępstwa seksualne (dokładnie podduszanie prostytutek). W 2011 roku został ponownie skazany na 18 miesięcy więzienia, tym razem za czynności seksualne z udziałem nieletnich. Do dziś ogłasza się on na różnego rodzaju portalach internetowych oferując pracę na swoim ranchu w zamian za mieszkanie i wyżywienie. Osoby, które miały z nim styczność podają, że zachowuje się on nieodpowiednio, oraz że sprawia wrażenie niebezpiecznego, chociaż potrafi też być bardzo sympatyczny w początkowym okresie znajomości. Nie ma natomiast żadnych twardych dowodów mogących wskazywać na to, że człowiek ten może być odpowiedzialny za porwane i morderstwo. Istnieje jednak strona internetowa ostrzegająca ludzi przed tym mężczyzną. Podaje on bowiem zmyślone personalia w ogłoszeniach publikowanych w Internecie, a grupa ludzi zaangażowanych w to, by uniemożliwić mężczyźnie skrzywdzenie innych osób, na bieżąco umieszcza na stronie jego dane, którymi posługuje się obecnie. Link do strony możecie znaleźć w opisie filmu.  
Co ciekawe, w okolicach Edmonton już wcześniej dochodziło do zaginięć wielu kobiet a zwłoki niektórych z nich zostały odnalezione w pobliżu znalezienia zwłok Amber. Były to: Edna Bernard zaginiona w maju 2002 roku, Katie Ballantyne zaginiona w maju 2003 roku, Delores Bower i Corrie Ottenbreit zaginione w maju 2004 roku.  Wszystkie 4 kobiety były prostytutkami i zwykle można było je spotkać na rogu 118 Alei i 70 ulicy w Edmonton, czyli około pół godziny drogi samochodem od miejsca, w którym Amber wsiadła do samochodu z nieznajomym. Jak widać przynajmniej jednej z tych kobiet nie mógł zabić podejrzewany wcześniej mężczyzna, w 2002 roku odsiadywał bowiem swój wyrok w więzieniu. Podejrzanym w sprawie zabójstwa 4 kobiet jest Thomas George Svekla, odsiadujący wyrok za zabójstwo innej prostytutki. Svekla w czasie zaginięcia Amber był jednak w więzieniu, nie mógł więc uprowadzić dziewczyny. Poza tym Amber odbiega jednak od profilu pozostałych ofiar, nie była bowiem prostytutką.   
Czy jednak możemy przypuszczać, że w rejonie Edmonton działa seryjny zabójca kobiet? Ewidentnych dowodów w tej sprawie na dzień dzisiejszy nie ma, chociaż policja nie wyklucza tej teorii.  
  Mama Amber wychowuje swojego wnuka Jacoba. Mówi, że jego obecność jest jedyna rzeczą, która przynosi jej ulgę. Dostrzega bowiem w jego wyglądzie, ale też zachowaniu wiele szczegółów, które przypominają jej córkę. Do dziś walczy o sprawiedliwość dla Amber i znalezienie sprawcy tego morderstwa. Rodzina ufundowała nawet nagrodę pieniężną dla osoby, która pomoże we wskazaniu sprawcy.  Ojciec Amber zmarł niestety w 2014 roku nie mając możliwości poznania zabójcy córki.  
W lipcu 2019 roku policja oficjalnie przeprosiła rodzinę Amber za zaniedbania popełnione w tej sprawie.  ​
0 Comments

Niewyjaśnione zabójstwo nastolatków- tuszowane przez lekarza i policjantów? Historie Kryminalne #6

8/18/2019

1 Comment

 
Ciekawe sprawy kryminalne Don i Kevin
Krótko po północy 23 sierpnia 1987 roku 17-letni Kevin Ives i jego najlepszy przyjaciel, 16-letni Don Henry wychodzą na nocne polowanie do lasów w pobliżu torów kolejowych, znajdujących się blisko domu Dona w Bryant, w stanie Arkansas w Stanach Zjednoczonych. 4 godziny później torami tymi jak zwykle o tej porze przejeżdża złożony z 75 wagonów skład towarowy, ważący w sumie około 6000 ton, pędzący z prędkością ponad 50 mil na godzinę. Gdy pociąg zbliża się do Bryant, maszynista Stephen Shroyer zauważa coś lezącego na torach. Szybko dochodzi do niego przerażająca prawda- na torach przed rozpędzonym pociągiem widzi sylwetki 2 nastolatków. Leżą oni równolegle do siebie, przykryci czymś w rodzaju zielonej plandeki. Maszynista natychmiast włącza kilkukrotnie sygnał dźwiękowy i rozpoczyna procedurę hamowania awaryjnego. Niestety nastolatkowie nie reagują na gwizdy pociągu i maszynista zdaje sobie sprawę, że skład nie jest w stanie wyhamować w tak krótkim czasie, by zatrzymać się jeszcze przed lezącymi chłopcami. Tych kilka sekund z życia Stephena Shroyera będzie mu się śnic po nocach prawdopodobnie do końca jego życia. Nastolatkowie zostają bowiem przejechani przez pociąg i giną na miejscu.  W krótkim czasie zostaje przeprowadzona sekcja zwłok, którą wykonuje niejaki dr Fahmy Malak. Stwierdza on, że chłopcy znajdowali się pod wpływem dużej ilości marihuany (odpowiadającej wypaleniu około 20 jointów), co prawdopodobnie wywołało u nich śpiączkę. Z tego względu chłopcy leżąc na torach nie byli w stanie zareagować na sygnały alarmowe dawane przez maszynistę i zginęli pod kołami pociągu. Śmierć nastolatków została uznana za nieszczęśliwy wypadek. Wyjaśnienia lekarza wydawały się logiczne, ale nie wszystko było w tej sprawie jasne. Po pierwsze rodzice chłopców z wielką stanowczością twierdzili, że ich dzieci w przeszłości nie miały nic wspólnego z narkotykami. Po drugie- zastanawiano się jak dwóch odurzonych narkotykami chłopców byłoby w stanie położyć się idealnie równolegle do siebie i jednocześnie prostopadle do torów. Poza tym wątpiono, by zażycie nawet tak dużej ilości marihuany wprowadziłoby chłopców w tak głęboki stan odurzenia, że nie byliby w stanie zareagować w jakikolwiek sposób na bardzo głośny gwizd pociągu. Maszynista był pewny, że chłopcy nawet nie drgnęli od momentu, gdy ich zauważył do momentu kolizji. Podejrzane było również to, że obok ciała Dona, na żwirze, leżała jego strzelba, o którą chłopak dbał aż do przesady i nigdy nie kładł jej na ziemi, ponieważ nie chciał, aby pojawiła się na niej chociaż drobna rysa. Rodziny chłopców wywnioskowały wiec, że ich dzieci musiały zostać zamordowane. Naciskały na policję, aby ta ponownie zbadała całą sprawę. Policja miała jednak swój pogląd na śmierć chłopców- narkotyki znalezione w organizmach nastolatków dość mocno uwiarygadniały wersję o nieszczęśliwym wypadku. Nawet jeśli opiekunowie twierdzili, że ich dzieci nigdy nie miały nic wspólnego z narkotykami, policjanci widzieli już w przeszłości zapewne wiele takich spraw, w których rodzice dowiadywali się prawdy o swoich dzieciach i ich związku z narkotykami, przez przypadek, od zupełnie obcych osób. Narkotyki tłumaczyły również brak troski Dona o swoja strzelbę oraz fakt położenia się na torach (ludzie pod wpływem środków odurzających rzadko myślą logicznie i często zachowują się ryzykownie). Prośba rodziców o wznowienie śledztwa spotkała się wiec z odmową. Rodziny chłopców nie poddawały się jednak. Były pewne, że śmierć ich dzieci nie była wypadkiem. Rodzina Kevina zatrudniła prywatnego detektywa. Próbował on nawiązać współpracę z policją, ale odnosił wrażenie, że policjanci nie mówią mu całej prawdy, ukrywają coś i zmieniają co jakiś czas swoje wypowiedzi o tej sprawie. 5 miesięcy po wypadku rodzice chłopców zwołali więc konferencję prasową, na której ogłosili wszystkie swoje wątpliwości oraz opowiedzieli o nietypowym nastawieniu policji. Najbardziej aktywną osobą z rodzin chłopców była mama Kevina- Linda, która udzielała licznych wywiadów dla lokalnej prasy i telewizji, jeszcze przez wiele lat po śmierci syna. O dziwo- konferencja poskutkowała i już następnego dnia sprawa śmierci Kevina i Dana została ponownie otwarta. Prokurator Richard Garrett zarządził ekshumację zwłok chłopców i ponowną autopsję. Sekcję przeprowadził tym razem inny lekarz, dr Joseph Burton a jego wnioski różniły się znacząco od tych, które przedstawił dr Fahmy Malak. Po pierwsze ustalono, że chłopcy rzeczywiście byli po wpływem marihuany, ale jej ilość była dużo mniejsza niż pierwotnie sądzono (była to ilość odpowiadająca wypaleniu od 1 do 3 jointów). Najciekawsze było jednak to iż ustalono, że jeden z chłopców był już martwy w momencie zderzenia z pociągiem, drugi był prawdopodobnie nieprzytomny (na koszulce Dona były ślady ran kłutych, a Kevin najprawdopodobniej został trafiony w głowę jakimś przedmiotem- być może kolbą karabinu). W lipcu 1988 roku ogłoszono, że sprawa od teraz traktowana jest jako zabójstwo. Skupiono się wiec na ewentualnych dowodach znalezionych w okolicach, gdzie zginęli nastolatkowie. Prokurator zaczął drążyć temat zielonej plandeki, którą chłopcy z relacji świadków byli przykryci w momencie, gdy pociąg ich przejechał. Policjanci twierdzili, że żadnej takiej plandeki nie było, a także, że maszynista ani żaden inny świadek nie wspominał o niej wcześniej. Maszynista upierał się jednak, że plandekę widział tak samo wyraźnie jak chłopców i że była ona tam na 100%, a także, że na pewno wspominał o niej policji. Niestety - jeśli plandeka rzeczywiście znajdywała się na miejscu śmierci chłopców, to ostatecznie nigdy nie stała się dowodem w sprawie, ponieważ nie została odnaleziona ani na miejscu zabójstwa ani w materiałach dowodowych zebranych przez policję.  Policja rozpoczęła przesłuchania okolicznych mieszkańców oraz przeglądała dokumentację prowadzonych niedawno w okolicy śledztw. Ustalono, że tydzień przed zabójstwem chłopców w pobliżu torów widziano niezidentyfikowanego mężczyznę w wojskowym mundurze. Jego zachowanie wzbudziło podejrzenia policjanta, Dannyego Allena, który zatrzymał się, aby przesłuchać mężczyznę. Ten jednak nie wykazał chęci współpracy i zaczął strzelać do policjanta. Mężczyźnie niestety udało się zbiec a jego poszukiwania w okolicznych lasach spełzły na niczym. W nocy, gdy chłopcy zostali zabici, świadkowie widzieli podobnego mężczyznę w wojskowym mundurze. Tym razem opuszczał miasto kierując się drogą bardzo blisko miejsca, w którym zginęli nastolatkowie. Pomimo starań policji, mężczyzny nie udało się nigdy zidentyfikować. Jedna z teorii próbujących wyjaśnić śmierć chłopców mówi o tym, że prawdopodobnie natknęli się w lesie na coś, czego nie mieli prawa widzieć. Być może byli świadkami handlu narkotykami lub odkryli miejsce ich produkcji. Biznes narkotykowy był bowiem w tym okresie w tych rejonach dość mocno rozwinięty. Mordercy zapewne zabili chłopców, aby pozbyć się niewygodnych świadków. W całej sprawie zastanawia działanie lekarza sądowego, który przeprowadził pierwszą sekcję zwłok. Być może niezauważenie dodatkowych obrażeń u nastolatków, poza tymi spowodowanymi przez pociąg, było z jego strony strasznym niedbalstwem, a być może celowym działaniem. Dziwi też nastawienie policji oraz fakt zaginięcia kluczowego dowodu w całej sprawie, czyli zielonej plandeki, którą przykryci byli chłopcy. Czyżby miejscowa policja oraz lekarz sądowy byli zamieszani w tamtejszy biznes narkotykowy i zabójstwo chłopców? Tego niestety być możne nie dowiemy się nigdy. Sprawa śmierci Dona i Kevina nadal pozostaje nierozwiązana. W 1995 r. dochodzenie w sprawie ich morderstw zostało oficjalnie zamknięte bez schwytania lub zidentyfikowania zabójcy. Rodziny ofiar do dzisiaj prowadzą swoje prywatne śledztwo i cały czas mają nadzieję na wyjaśnienie śmierci ich dzieci. Niestety prokurator Richard Garrett zmarł w wieku 72 lat 23 października 2018r, nie uzyskując rozwiązania w tej sprawie. 

Zapraszam na moją stronę Facebook https://www.facebook.com/historiekryminalne/  oraz kanał Youtube ​https://www.youtube.com/c/historiekryminalne


1 Comment

    Możesz wesprzeć moją pracę na:

    Obraz

    Polub moją stronę Facebook lub subskrybuj kanał Youtube by być na bieżąco:
    Youtube historie kryminalne
    facebook historie kryminalne
    instagram historie kryminalne

    Podcasty:

    spotify historie kryminalne
    soundcloud historie kryminalne

    Archiwum

    Marzec 2021
    Luty 2021
    Styczeń 2021
    Wrzesień 2020
    Sierpień 2020
    Lipiec 2020
    Maj 2020
    Grudzień 2019
    Listopad 2019
    Październik 2019
    Wrzesień 2019
    Sierpień 2019
    Lipiec 2019

    Kategorie

    Wszystkie
    ⚠️ Historie Kryminalne Nieszczęśliwy Wypadek
    👥 Historie Kryminalne Porwania
    🔪 Historie Kryminalne Zabójstwa
    ❓ Historie Kryminalne Zagadkowe
    🔎 Historie Kryminalne Zaginięcie

    Icons made by Freepik from www.flaticon.com
Powered by Create your own unique website with customizable templates.