![]()
Z pewnością wielu z Was zna historię porwania i odnalezienia Carliny White. Jest to dość znana sprawa, omawiana również na polskich kanałach o tematyce kryminalnej. W skrócie- dla osób, które o niej nie słyszały:
Carlina została porwana ze szpitala w Nowym Jorku, gdzie była hospitalizowana z powodu wysokiej gorączki. Dziewczynka w chwili zaginięcia miała zaledwie 19 dni. Śledztwo wykazało, że została ona porwana przez kobietę przebraną za pielęgniarkę, która jednak nie pracowała w szpitalu. Kobietą była Ann Pettway mieszkająca w Connecticut. Porywaczka wychowała Carlinę jako swoje dziecko nadając jej fałszywe nazwisko- Nejdra Nance. Przez całe dzieciństwo Nejdra czuła, że coś jest nie tak, czuła się we własnej rodzinie jak ktoś obcy. Jej podejrzenia wzmogły się, gdy dorosła i zaczęła starać się kartę ubezpieczenia społecznego, której potrzebowała ze względu na to, iż spodziewała się dziecka. Ponieważ jej dokumentacja okazała się fałszywa, Nejdra skonfrontowała się z matką, która przyznała się do jej porwania. Nejdra dopiero po kilku latach zdecydowała się przejrzeć bazę zaginionych dzieci, gdzie ku swemu zaskoczeniu bez trudu znalazła informację o porwanym niemowlęciu, bardzo podobnym do jej własnej córki oraz obrazy progresji wiekowej porwanej Carliny znacznie przypominające jej własny wygląd. Nejdra zdecydowała się skontaktować z organizacją administrującą bazą zaginionych dzieci. Po badaniach genetycznych potwierdzono, że Nejdra i Carlina to ta sama osoba. Po 23 latach od porwania miała wreszcie okazję spotkać się ze swoimi biologicznymi rodzicami. Jeśli chcielibyście dowiedzieć się więcej to zapraszam do obejrzenia materiałów na ten temat na innych kanałach. Opisałam Wam w skrócie tę historię, ponieważ właśnie ona stała się inspiracją do wyjaśnienia zupełnie innej sprawy zaginięcia dziecka.
Był rok 1980. Niejaki Steve Carter - oficer armii amerykańskiej- stacjonował na wyspie Oahu na Hawajach. Na wyspie towarzyszyła mu jego żona Pat, która z zawodu była nauczycielką. Para była szczęśliwym małżeństwem, ale jednej rzeczy brakowało im do pełni szczęścia. Nie mogli niestety doczekać się własnego potomstwa. Zdecydowali się więc adoptować dziecko. W trakcie pobytu na Hawajach odwiedzili tamtejszy dom dziecka, gdzie spotkali 3,5 rocznego chłopca. Jak wspominają- od razu wiedzieli, że muszą go adoptować. “to była miłość od pierwszego wejrzenia”. Z danych biura adopcyjnego wynikało, że chłopiec nazywa się Teniz Amea a w domu dziecka przebywał przez ostatnie 3 lata. Tożsamość ojca nie była znana, ale z relacji matki dziecka- Jane Amea- był on rodowitym Hawajczykiem. Matka chłopca z jakiegoś powodu została umieszczona w zakładzie psychiatrycznym, jej syn w tym czasie przebywał pod opieką władz. Jednak po opuszczeniu szpitala kobieta nigdy nie zgłosiła się po chłopca, z tego względu umieszczono go w domu dziecka. Jak widać los chłopca nie oszczędzał, ale Steve i Pat zdecydowali się odmienić jego życie. 23 września 1980 roku para adoptowała dziecko nadając mu imię Wiliam Steve Teniz Carter. Steve Junior (bo tak zwracali się do chłopca bliscy) zamieszkał w bogatej dzielnicy New Jersey. Dorastał w szczęśliwym domu otoczony miłością rodziców i przyjaciółmi. Steve miał świadomość tego, że był adoptowany, jednak w dzieciństwie nie przywiązywał do tego większej wagi. Jego przybrani rodzice bardzo go wspierali i uczyli, jak podążać za marzeniami. Nie czuł więc potrzeby kontaktu z biologicznymi rodzicami, którzy przecież sami go porzucili.
Jego podejście zmieniło się, gdy rozpoczął dorosłe życie. Po trzydziestce Steve postanowił się ustatkować. Rozpoczął prace jako programista, ożenił się z kobietą imieniem Tracey i zaczął wspólnie z żoną myśleć o posiadaniu własnych dzieci. Te plany wywołały w nim chęć poznania własnych korzeni. Zaczął się zastanawiać jakim cudem potomek Hawajczyka może mieć tak jasną skórę, jasne włosy i niebieskie oczy. Postanowił poddać się testom DNA, które w przybliżeniu określały pochodzenie danej osoby. Wynik testów nie był dla podejrzewającego coś już wcześniej Stevena zaskoczeniem- okazało się, że ma on korzenie skandynawskie a nie polinezyjskie.
W 2011 roku Steve natknął się właśnie na artykuł o wspomnianej wcześniej porwanej Carline White. Steve postanowił więc również odwiedzić stronę, na której porwana kobieta odnalazła informacje o swojej prawdziwej tożsamości. Jakież było jego zdziwienie, gdy na stronie missingkids.com, obsługiwanej przez Narodowe Centrum Zaginionych i Wykorzystywanych Dzieci, odnalazł informację o zaginionym w czerwcu 1977 roku niemowlęciu. Zdjęcie przedstawiające progresje wiekową zaginionego dziecka bardzo przypominało obecny wygląd Steva. Mężczyzna miał wrażenie, że wręcz patrzy w swoje odbicie lustrzane. Z informacji podanych na stronie Steve dowiedział się, że zaginiony chłopiec nosił nazwisko Marks Panama Moriarty Barnes i zaginął mając 5 miesięcy. Ostatni raz widziany był w miejscowości Hauʻula na Hawajach. Steve od razu zgłosił się do Centrum zaginionych dzieci prosząc o wykonanie badań DNA. Na ich wyniki trzeba było czekać całe 8 miesięcy, ale potwierdziły one, że Steve się nie mylił. Że był właśnie tym zaginionym niemowlęciem. Jakim cudem jednak amerykańskie małżeństwo legalnie adoptowało porwane dziecko i w jakich okolicznościach doszło do porwania? Steve dość szybko uzyskał odpowiedź na te pytania.
Okazało się, że biologicznymi rodzicami Steva byli dziennikarz i weteran Wietnamu- Mark Barnes oraz jego dziewczyna- Charlotte Moriarty. Według źródeł- nie wiadomo dokładnie czym w życiu zajmowała się Charlotte, wiadomo, że była artystka i prowadziła dość swobodne życie, często podróżując. Miewała też problemy ze zdrowiem psychicznym.
21 czerwca 1977 r. Mark pracował w ogrodzie swojego domu w Hau'ula na wyspie Oahu. W tym czasie Charlotte postanowiła wybrać się z chłopcem na spacer i przy okazji odwiedzić pobliski sklep spożywczy. Kobieta wyszła z dzieckiem z domu, aby już nigdy nie wrócić. Ponieważ Mark znał swoją dziewczynę i wiedział, że często zdarzało jej się znikać na parę dni, początkowo nie zawiadomił policji. Gdy jednak minęły 3 tygodnie a po Charlotte i dziecku nadal nie było śladu, zgłosił ich zaginięcie. Pomimo starań policji oraz poszukiwaniom prowadzonym na własna rękę przez Marka, kobiety i chłopca nie udało się odnaleźć. Jak się po czasie okazało, Charlotte włamała się wkrótce po swoim zniknięciu do jednej z posiadłości leżącej na przeciwległym brzegu wyspy Oahu. Właścicielka posiadłości zawiadomiła policję, która zdecydowała się zawieźć kobietę do szpitala psychiatrycznego. Podczas aresztowania Charlotte podała jednak fałszywe dane. Przedstawiła się jako Jane Amea mówiąc, że jej syn nazywa się Teniz Amea. Podała też nieprawdziwą datę urodzenia chłopca. W czasie, gdy kobieta przebywała w szpitalu jej syn został oddany pod opiekę państwa. Po jej ucieczce umieszczono go w domu dziecka i wyrobiono nowe dokumenty potwierdzające fałszywą w rzeczywistości tożsamość. Resztę historii już znacie. W kilka lat po zaginięciu Mark cały czas starał się odnaleźć syna, po jakimś czasie stracił jednak nadzieję na odnalezienie go żywego. Porwany chłopiec miał jednak siostrę przyrodnią, córkę Marka z poprzedniego związku. W chwili zaginięcia chłopca Jennifer miała zaledwie 8 lat, ale zaginięcie brata nigdy nie dało jej spokoju. Dziewczynka żyła z przeczuciem, że jej braciszek nie żyje, mając jednak cały czas nadzieję, że przeczucie jest mylne. Za każdym razem, gdy przebywała wśród większej grupy ludzi, przyglądała się ich twarzom zastanawiając się czy gdzieś w tłumie nie odnajdzie brata. W 2001 r. zdeterminowana kobieta przekonała hawajskie władze do ponownego otworzenia sprawy. Właśnie wtedy zlecono artyście wykonanie szkicu progresji wiekowej zaginionego chłopca, który został umieszczony na stronie missingkids.com. To stało się kluczem do późniejszego rozwiązania sprawy.
Kiedy prawda została odkryta po ponad 30 latach, Steve nie spieszył się, by ponownie nawiązać kontakt ze swoimi biologicznymi krewnymi. Przyznał, że cała ta sytuacja go przerażała. W końcu jednak po miesiącach oczekiwania skontaktował się telefonicznie z Jennifer. Po jakimś czasie porozmawiał też ze swoim biologicznym ojcem, który mieszkał już wówczas w Kalifornii. Wszyscy przyznają, że cała ta sytuacja ich przerosła i że początkowe kontakty były dosyć trudne. Z informacji, które znalazłam, w rok po odkryciu prawdziwej tożsamości Stevena, on, jego ojciec i przyrodnia siostra nie zdecydowali się jeszcze na spotkanie twarzą w twarz, jednak twierdzili, że prawdopodobnie wkrótce będą na takie spotkanie gotowi. Mam wielką nadzieję, że udało im się nawiązać bliższy kontakt.
Cała sytuacja okazała się też bardzo trudna dla adopcyjnych rodziców Stevena. Po tym jak prawda wyszła na jaw, mieli oni duże poczucie winy. Czuli się tak, jakby zabrali komuś dziecko bez jego zgody. Oczywiście para nie miała pojęcia, że chłopiec został porwany i gdzieś tam czeka na niego ojciec oraz przyrodnie rodzeństwo. Para postanowiła jednak odłożyć na bok poczucie winy i wspierać syna w decyzjach, które będzie chciał podjąć. Deklarowali, że jeśli Steve będzie miał zamiar nawiązać bliższy kontakt z biologicznymi krewnymi to będą go wspierać w tej decyzji. Co do matki Stevena- Charlotte Moriarty do dzisiaj nie została odnaleziona. Nie wiadomo czy nadal żyje, ale jeśli tak to istnieje duże prawdopodobieństwo, że przyjęła inną fałszywą tożsamość.
To już wszystkie informacje na temat tej sprawy. Zastanawia mnie jednak czy w tym przypadku nie można było zrobić czegoś więcej, aby wyjaśnić sprawę zaginięcia chłopca krótko po jego zniknięciu. W końcu zaginięcie chłopca zostało zgłoszone mniej więcej w tym samym czasie, gdy w domu dziecka pojawił się chłopiec o niepotwierdzonej żadnymi dokumentami tożsamości. Szkoda, że nikt z pracowników ośrodka nie zdecydował się porozumieć z policją, aby upewnić się, że chłopiec nie jest przez kogoś poszukiwany. W końcu porwanie miało miejsce na tej samej wyspie, na której znajdował się dom dziecka więc wydaje się, że sprawa nie była trudna do wyjaśnienia. Mam wrażenie, że w tym wypadku wyjątkowo biurokracja okazała się zbyt uproszczona. Trudno jednak oceniać skutki tych decyzji. Być może dzięki nim Steven miał szczęśliwsze życie? Nie można jednak wykluczyć, że byłby równie szczęśliwy u boku kochającego biologicznego ojca i przyrodniego rodzeństwa. Ciekawa jestem co Wy myślicie o tej sprawie? Dajcie znać w komentarzach.
2 Comments
|
Możesz wesprzeć moją pracę na:Polub moją stronę Facebook lub subskrybuj kanał Youtube by być na bieżąco:
Podcasty:Archiwum
Marzec 2021
Kategorie
Wszystkie
Icons made by Freepik from www.flaticon.com |